środa, 14 lipca 2021

XXV - Najgorszy Ojcieć Świata idealny dla swoich dzieci...



Wszędzie widać uśmiechnięte twarze starające się być jak najlepiej ujęte. Zewsząd atakują mordy starające się być jak najlepsze, chcące pieścić swoje ego, robiąc piękne zdjęcia w obecności setek świadków. Niezależnie od tego czy to w realnym życiu, czy też na portalu społecznościowym. Nieważne czy ojciec lub matka. Każdy z nich robi wszystko, by się przypodobać. Wielokrotnie przekładają swoje prawdziwe ja pod postacią udawania szczęśliwości.

Często wśród moich znajomych spotykam przypadki, gdzie widzę na siłę ukryte drugie dno. Jedną wielką grę na bazie mistyfikacji. Udają kogoś innego, kim nie są w rzeczywistości, albo robią coś tylko dlatego, że ktoś tak nakazał. Chcą być na siłę wzorowym rodzicem. Według tych przyjętych kryteriów wspomniany "wzorowy" znaczy oddany sprawie. Niekiedy kosztem samego siebie i swojej psychiki, a co za tym idzie - swojego życia. Jest to coś na wzór zaprzedania swojej duszy diabłu. W wielu takich przypadkach żyją po prostu wbrew sobie. Kiedy tak to wszystko obserwuje to rzygam tym wszystkim, szczerze to odrzucam. Nie chce tego. 

Jeszcze innym przypadkiem są rodzice (i tu sprawa tyczy się zarówno matek i ojców) udających szczęście, kierując się maksymą "bo tak trzeba". Oni jednocześnie mówią, że już nie wyrabiają. I chociażby skały srały, oni muszą zrobić coś dla dziecka. Wielokrotnie osoby trzecie ingerują w życie tych rodziców jak postępują oni ze swoimi dziećmi, co prowadzi do dodatkowego gnojenia ich wnętrza. Często obserwuje w swoim życiu osoby, które wymiękają a nie walczą o siebie. Zawsze gdy mam z nimi kontakt, pytam w myśl czego tak robią? Wydaje się, że w myśl idei "mam dziecko i chcę być najlepszy"? Kompletnie to do mnie nie trafia.

Nie trafia, bo wyznaję zasadę, że my wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i powinniśmy kierować się własnym życiem, a nie udawać na siłę kogoś innego. Owszem, kochajmy swoje dzieci, kochajmy swoje rodziny, kochajmy też swoje życie. Jednak szanujmy samych siebie i swoich bliskich.
Stety, bądź niestety my ludzie o tym zapominamy. Sami zrównujemy się z glebą, z poziomem dna. Zatracają się w czynnościach, które powodują, że chcąc nie chcąc - źle wykonują swoje idealne obowiązki wychowawcze. Mam tu na myśli osoby, które dodatkowo nie uznają pomocy swoich najbliższych. Pędzą na siłę w myśl ślepej teorii "ich wizja jest najważniejsza". Szczerze nie lubię takich osób, bo jednocześnie te osoby nie uznają tego, że pewne identyczne aspekty wychowawcze można osiągnąć w zgoła odmienny sposób. Inaczej niż one sobie życzą. 

Nie są oni w stanie zrozumieć, że dziecko nie może rządzić w domu. Nie rozumieją, że dziecko mimo, że jest ważnym członkiem rodziny, to nie powinno decydować o wszystkim. Tacy osobnicy śmieszą mnie najbardziej. Według mnie jest to przerost formy nad treścią, taki rodzaj chorobliwej ambicji. Jak biegacze, którzy są wyposażeni w kupę sprzętu, ale nie mają oni nawet odrobiny talentu. Mam też wrażenie, że ta grupa osób nie chcą pomocy, bo przecież oni wiedzą najlepiej. 

Najlepsze jest to, że wspomniane osoby oceniają innych rodziców, którzy w procesie wychowawczym obrali inną drogę do osiągnięcia celu. Wykazują także satysfakcję w momencie, w którym mogą korygować tych "gorszych rodziców" i dokonywać oceny. Gorszych bo w sferze wychowania nie są zapatrzeni w swoje dzieci. Bo mają odwagę powiedzieć o swoich dzieciach, że nie są idealne. Ośmielają się wymierzać kare gdy widzą jak dziecko robi coś złego (np. bije inne dziecko, albo drugie rodzica). Zamiast jak "rodzice idealni" przytulać niegrzeczne dziecko, albo dać jakąś abstrakcyjną nagrodę.

Wszystko to doprowadza mnie do mdłości, gdy myślę o tym. Czy ludzie faktycznie są ślepi i zapatrzeni w swoją rolę rodzica? Prawdopodobnie tak niestety jest. Problem pojawia się w momencie, w którym ten "rodzic idealny" próbuje ośmieszyć tego rodzica "gorszego" w oczach innych, bo ten sobie  przecież nie radzi i jest beznadziejny. Innym śmieszącym mnie przykładem jest deprecjonowanie rodzica w oczach dziecka. Przykładowo gdy "rodzic idealny" bywa krytycznie zmęczony zachowaniem dziecka,  ten z krzykiem woła tego "gorszego". Żąda od niego wymierzenia kary dziecku. Co jest najgorszym kurestwem. Pokazuje to bezradność - sami nie są w stanie wpłynąć na swoje dziecko i przez to wplątują innego rodzica w rolę kata. Rola ta przyczynia się do strachu i lęk, które odczuwa dziecko. Lęk budzi się niekiedy już na samą myśl o wspomnianym kacie. Zaburza to prawdziwe relacje i tym samym budowanie uczuć między "gorszym rodzicem" a dzieckiem. Dzieje się to na szkodę dziecka niestety.

Rodzic "idealny" mając klapki na oczach nie jest w stanie zauważyć małych drobiazgów, on chce widzieć tylko duże czyny, a już najlepiej jakby "gorszy" rodzic zaprzedał duszę dla wychowania dziecka. Innej opcji nie przewiduje. Można się starać rozmawiać, można nawet się próbować nagiąć i zrobić coś wedle teorii "rodzica idealnego", ale jako doświadczony w tym temacie rodzic - wiem jedno - nie działa na dłuższą metę. Niestety rodzic "idealny" zawsze próbuje cię oceniać. Zawsze wyda wyrok, nawet jak jest ślepcem zapatrzonym w samego siebie. 

Niestety są to fakty, nie mity, które chciałbym obalić. Fakty i momenty oddalające ludzi od siebie, budujące frustrację i niechęć. Wszystko to opisuję z perspektywy ojca nieidealnego. Ojca na pół gwizdka. Owszem jestem nim. Jestem z tego dumny, bo robię dla moich dzieci najwięcej jak potrafię, umiem i chcę. Jednak wbrew opiniotwórców robi to dla dobra dzieci. Nie ma nic gorszego niż rodzic piorący mózg swoim dzieciom. Dzieci często obserwują jak ich rodzice zatracają własną duszę i pozwalają swoim pociechom na wszystko. Każdy z nas jest indywidualną jednostką. Ważne by wpoić dzieciom pewne wartości. Powinien liczyć się szacunek do drugiego człowieka. Miłość, przyjaźń i szczerość. Gra w otwarte karty w kręgu rodzinnym, czego niestety często brakuje. W zamian często kierują się oszustwem. Niekiedy potajemnie urządzają sobie schadzki z innymi mężczyznami, czy kobietami,  co nie ma nic wspólnego ze wspomnianymi przeze mnie uczuciami. Okropne uczucie które potęguje się wielkim wkurwieniem jeśli wspomniany rodzic w danej rodzinie - przy dziecku potrafi powiedzieć drugiemu rodzicowi, że go kocha, a gdy dziecka nie ma - że go nie lubi, nie kocha, nie cierpi lub nienawidzi. Jest to okropne zachowanie wspomnianego rodzica idealnego. Taki rodzaj jego kurestwa, którym gardzę. Rolą rodziny winno być budowanie więzi, tworzenie pozytywnych emocji i szacunku w relacjach wzajemnych, a nie okazywanie braku szacunku czy też okazywanie tego, że ktoś jest nieważny. Dziecko się uczy przez obserwację, dziecko chłonie, jest bardzo dobrym obserwatorem. 

Aby wypracować pewne prawidłowe wzorce, należy mu pokazać i uświadomić co jest w życiu ważne, a co można odpuścić - że jest dzień ojca, matki, dziecka czy dziadka lub babci. Niestety wiele razy rodzic "idealny" o tym wszystkim niekiedy zapomina. Jedyne co potrafi to zauważyć tylko wady, nie zalety. Sam osobiście wolę być Najgorszym Ojcem Świata idealnym dla moich dzieci, niż być tu i teraz na pokaz, bo publika obserwuje i wydaje osądy. Odczuwam to za każdym razem gdy zostaję sam z moimi dziećmi. Robimy i szalejemy na sto milionów różnych sposobów w ramach chemii między nami, a nie bo tak trzeba, bo babcia czy rodzic idealny żąda tego. A przy tym nie wychodzimy poza granice szacunku, nie wkraczamy w nienawiść, którą często rodzic "idealny" stara się zbudować. Czy to robi świadomie czy też nie - szczerze to już nie ma siły tego oceniać. Mogę jedynie żałować takiego obrotu spraw, jednak z końmi kopać się nie da. Trzeba być po prostu sobą i żyć w zgodzie ze swoim sumieniem. Czego rodzicowi "idealnemu" często brakuje.