piątek, 3 marca 2017

XX (Apokalipsa)

Pamiętam to niewybaczalne zło,
widzę to ordynarne tło.
Pamiętam bo, byl to dla mnie szok,
dookoła zapanował tylko zmrok!

Obraz z moich snów runął nagle tak,
jakby ktoś obrócił wszystko w proch,
zniszczył me marzenia, pozostawił pustki smak.
W sercu mym pozostawił blok.

Pamiętam to niewybaczalne zło,
zniszczyłeś me marzenie, pekło, jakby to było szkło.
W moich oczach obudziłeś lęk,
usłyszałem małych istot jęk.

Tutaj gdzie piękny był świat,
teraz widzę pustki kwiat.
Wszystko padło, brat zabija brata,
matka do okoła ojca z nożem lata.

Na ulicach rysuje się obraz rozkładanych ciał.
Smród rochodzi się wywołując szał.
Istoty bez duszy łapią ludzi tu,
boję się, nie jesteśmy bezpieczni, złapali chyba ze stu.

A było tu tak miło, było jak w raju,
do momentu aż wpuściliśmy Ciebie do naszego kraju.
Zmieniłeś wszystkie zasady, wprowadziłeś rządy krwawe,
Spieprzyłeś całą sprawę!

A teraz widzę jak bezduszna armia twa,
próbuje wbić swoje kły w kazdego z nas,
przeciwnik twój stracił nagle czas,
nie mogąc uciec z tego całego dna!

Uczyniłeś to niewybaczalne zło,
udając przyjaznego kupiłeś głupi lud.
Każdy z nas liczył na cud,
udając przyjaciela zaczerniłeś całe to tło.

Teraz wszystko w okół rozkłada ciągle się.
Nic nie poradzę, nie ukryję się.
Nie pomoże mi nawet stwórca dziś,
ponieważ on zjadł również zarażoną kiść.

Nie ma już nic, zombi gonią nas,
nie uciekniemy, zagryzą każdego z nas.
Już niedługo przepoczwarzymy się w jednego z nich,
w bestie bez duszy, chcąc wyssać resztki sił z innych.

Wygrałeś kłamco, zmieniłeś cały ten świat,
uczuć naszych paletę zamieniłeś w furię i krzyk.
Nie mógł mi pomóc nawet bliski brat,

a taki piękny był to kiedyś świat...